Znów powraca temat gry zawodników z pierwszej drużyny w rezerwach

566230714_122148966188726301_4978807546150880316_n

W miniony weekend ponownie głośno zrobiło się wokół meczu Pogoni-Sokoła II Lubaczów z Czuwajem Przemyśl (5:1). Spotkanie wzbudziło sporo emocji, ponieważ w składzie gospodarzy znalazło się aż dziewięciu zawodników, którzy dzień wcześniej byli na ławce rezerwowych w trzecioligowym meczu Pogoni z Koroną Kielce.

Dla Czuwaju Przemyśl był to bardzo trudny mecz. Zespół walczył ambitnie, ale różnica w przygotowaniu, tempie gry i doświadczeniu była widoczna. Mimo porażki w obozie przemyskiej drużyny podkreślano, że przepisy dopuszczają takie rozwiązania.
„Zderzyliśmy się z zawodnikami, którzy trenują codziennie i są piłkarzami z zawodu. To bolesna porażka, ale nie wstyd. Będziemy się starać jak najszybciej podnieść po tym meczu” – usłyszeliśmy po spotkaniu.

Wielu kibiców komentowało też organizacyjną stronę meczu. Około 300 fanów Czuwaju przyjechało do Lubaczowa, jednak nie zostali wpuszczeni na stadion i oglądali spotkanie zza ogrodzenia.
„Tak ciężko było wpuścić kibiców? Szkoda, że klub o tak profesjonalnym zapleczu nie pomyślał o miejscu dla przyjezdnych” – można było usłyszeć wśród fanów z Przemyśla.

Choć wynik mówi sam za siebie, dyskusja wokół spotkania nie dotyczyła jedynie sportowej strony rywalizacji. Po raz kolejny wrócił temat granicy między utrzymywaniem rytmu meczowego zawodników z wyższych lig, a zachowaniem równości szans w rozgrywkach niższego szczebla.